×

Wyszukiwarka

Najczęściej wyszukiwane

    Przejdź do głównej zawartości
    Grupa osób, w tym mężczyzna na wózku z małym chłopcem na kolanach, trzymają się za ręce, które unoszą do góry. Wszyscy są uśmiechnięci, znajdują się na dworze, w tle widać drzewa i błękitne niebo.
    Czas czytania: 6 min

    Ile jesteśmy „winni” osobom z niepełnosprawnościami?

    Milena Trojanowska

    Socjolożka i badaczka zjawiska niepełnosprawności

    W życiu każdego człowieka są zdarzenia, sytuacje, których nie planuje i na które nie sposób się przygotować.

    Wypadek autobusu, którym jedziemy do pracy.

    Zachorowanie na nowotwór bliskiej osoby.

    Urodzenie się dziecka z wadą serca.

    Czy uczestnik wypadku autobusowego jest odpowiedzialny za zaistniałą sytuację? Nie. Czy ten sam uczestnik musi ponieść konsekwencja uczestnictwa w tym wydarzeniu? Tak. Zawsze to osoba doświadczająca czegoś musi zmagać się z konsekwencjami wydarzenia, nawet jeżeli zdarzenie nie było jej intencją i ta osoba nie doprowadziła do niego. Jeżeli w wyniku wypadku Pan Jan złamie kręgosłup i zostanie użytkownikiem wózka, będzie musiał funkcjonować do końca życia w nowej sytuacji zdrowotnej, a przez to społecznej, zawodowej, rodzinnej. Kierowca również może nie być winny zdarzenia, mógł to być nieszczęśliwy wypadek. Czy zawsze ktoś jest winny pogorszenia się jej sytuacji życiowej danej osoby? Nie.

    Wspieranie osób z niepełnosprawnościami jest korzystne dla wszystkich

    Z jakiegoś powodu jednak wszystkie osoby współuczestniczą w ponoszeniu konsekwencji wypadku i wspierają Pana Jana w nowej sytuacji bycia osobą z niepełnosprawnością. Jako społeczeństwo składamy się  na renty dla osób, które z powodu niepełnosprawności nie mogą pracować, składamy się na operacje i wizyty lekarskie opłacane z Narodowego Funduszu Zdrowia. Solidarnie godzimy się, żeby te osoby płaciły niższe ceny za przejazd komunikacją miejską i korzystały z innych ulg. Pytanie brzmi: dlaczego solidarnie uczestniczymy finansowo i nie tylko we wspieraniu osób z różnymi niepełnosprawnościami? Dla mnie odpowiedź jest oczywista – bo to jest korzystane dla każdego i postaram się to udowodnić w dalszej części tekstu. Niepełnosprawność nie jest świadomym wyborem, a sytuacją życiową, którą wielu zastaje, rodząc się z jakimś rodzajem niepełnosprawności lub sytuacją, która pojawia się w ich życiu z różnych przyczyn. Nie jesteśmy nic winni osobom z niepełnosprawnościami. Wspieranie ich jest w naszym indywidualnym i społecznym interesie.

    Wspieranie osób z niepełnosprawnościami nie musi być tylko aktem dobroci serca. Może nawet nie powinno być, bo wtedy wytwarza się sytuacja hierarchii, zależności. Biedny niepełnosprawny i dobry sprawny – ten układ znamy od lat. Nawet kultura wtłacza w nas tę kliszę, przedstawiając opowieści o herosach, którzy zdecydowali się być w relacji romantycznej z osobą z niepełnosprawnością albo o uczynnych, bogatych ludziach, którzy w akcie dobroci dzielą się swoim majątkiem z biednym niepełnosprawnych człowiekiem.

    W moim przekonaniu ta historia może mieć inną narrację. To może być sytuacja równości – wspieram osoby, których sytuacja życiowa jest inna niż moja, bo to jest korzystne dla mnie, bo to jest korzystane dla całej społeczności.

    Po pierwsze, bo sami chcielibyśmy otrzymać takie wsparcie w momencie, kiedy podobna sytuacja spotka nas.

    Po drugie, bo to buduje poczucie wspólnoty, bycia częścią grupy, która dba o nas. Dzięki temu rodzi się w nas poczucie bezpieczeństwa.

    Po trzecie, bo wsparcie jednostek przynosi korzyść dla grupy. Osoba pozostająca bez wsparcia nie będzie miała możliwości działania na rzecz grupy. Jej potencjał zostanie utracony.

    Korzyści ze wspierania osób z niepełnosprawnościami

    Nie znamy prawdopodobieństwa, z jakim niepełnosprawność może pojawić się u nas. Można wyliczyć ryzyko tego, że określone rodzaje nowotworów lub chorób genetycznych pojawią się u nas, ale nie mamy wpływu na wszystkie czynniki prowadzące do niepełnosprawności. Z tego powodu w społeczeństwach opłacalna jest solidarność wobec sytuacji losowych. Indywidualny koszt wszystkich wydatków związanych z niepełnosprawnością byłby niemożliwy do poniesienia przez większość ludzi, nawet tych będących w dobrej sytuacji materialnej, dlatego rozkładamy ten koszt na wszystkich.

    Pan Jan nie planował uczestnictwa w wypadku komunikacyjnym w drodze do pracy i nie zaplanował takiej zmiany w swoim życiu. Jego sytuacja zdrowotna i zawodowa zmieniła się z dnia na dzień. Opłacało się jemu solidaryzować się z osobami z niepełnosprawnościami, bo teraz sam będzie beneficjentem wsparcia, które do tej pory okazywał innym. Mógł nawet nie popierać systemu solidarności społecznej, przejawiającego się w płaceniu podatków, z których część przekazywana jest na wsparcie osób potrzebujących. Jednak faktem jest, że dziś nie musi sam ponosić wszystkich kosztów związanych z leczeniem, pobytem w szpitalu, zmianą pracy, dostosowaniem mieszkania do swoich nowych potrzeb, zatem skorzystał z systemu solidarności społecznej.

    Taka jedność i solidarność buduje poczucie bezpieczeństwa, które jest jedną z podstawowych potrzeb człowieka. Powinniśmy pamiętać, że to nie państwo zapewniam nam środki na budowanie dostępnych dla każdego przestrzeni i usług, ale inni ludzie, inni obywatele. Państwo tylko rozdysponowuje te pieniądze, które społeczeństwo solidarnie wpłaca na rzecz budowania wspólnego dobrostanu. Niepełnosprawność nie musi wzbudzać niepokoju, jeżeli jej konsekwencje i koszty zostaną rozłożone na całe społeczeństwo. Pan Jan szybciej przystosuje się do nowej rzeczywistości, jeżeli otrzyma odpowiednie wsparcie i nie będzie musiał bać się o zabezpieczenie swoich potrzeb. W bloku będzie winda, która pozwoli mu swobodnie wyjść z domu. Na chodnikach nie będzie wysokich krawężników, więc bez problemu zrobi zakupy albo pójdzie do pracy. Tych udogodnień nie ma jeszcze wszędzie, ale dzięki solidarności społecznej pojawiają się i mogą pojawiać z nowych miejscach.

    Tworzenie przestrzeni, z których większość osób może swobodnie korzystać, przynosi korzyść dla całej grupy. Wspólne budowanie jej jest inwestycją. Mało kto zastanawia się nad tym, jak wiele kosztuje go to, że ktoś inny nie pracuje. Brak wsparcia osoby z niepełnosprawnością ze strony grupy może oznaczać konieczność ponoszenia dużych kosztów przez społeczeństwo. Odwróćmy sytuację i wyobraźmy sobie, że Pan Jan w wyniku złamania kręgosłupa nie może wykonywać dotychczasowego zawodu. Mieszka w bloku, w którym brakuje uniwersalnych rozwiązań – nie ma windy, nie ma poręczy. Pan Jan ma również trudność w znalezieniu nowej pracy, bo społeczeństwo nie wspiera go w przekwalifikowaniu się i powrocie na rynek pracy. Zostaje w domu, a razem z nim jego brat, który musi pomagać mu w wielu codziennych czynnościach i jest jego „oknem na świat”, bo bez jego pomocy Pan Jan nie może wyjść z bloku. Brat staje się jego opiekunem i asystentem. To już dwie osoby, których podatki nie trafią do skarbu państwa. To już dwie osoby, których umiejętności i wiedza nie będą wspierać rozwoju gospodarczego kraju. To już dwie osoby, które będą żyły na koszt innych obywateli.

    W moim przekonaniu nikt nie jest nic winny osobom z niepełnosprawnościami. Nie można oczekiwać od społeczeństwa, że przyjmie na siebie odpowiedzialność za losowe sytuacje, jakimi są wypadki, pojawienie się chorób, urodzenia dzieci z wrodzonymi niepełnosprawnościami. Ale jesteśmy to winni sobie, rodzinie i przyjaciołom. Jesteśmy sobie i im winni troskę o jak najlepsze przygotowanie się na sytuację pojawienia się niepełnosprawności w naszym bliskim otoczeniu. Nie sposób przygotować się na to indywidualnie. Rozwiązaniem jest solidarność i równe rozłożenie kosztów, ponieważ to sprawi, że każdego będzie „stać” na bycie niepełnosprawnym. Nie stać nas z kolei na to, żeby zamykać w domach setki, tysiące osób, których potencjał mógłby zostać wykorzystany na rzecz społeczności.

    Milena Trojanowska – socjolożka, badaczka zjawiska niepełnosprawności, zawodowo koordynatorka dostępności. Uczestniczka projektów na rzecz poprawy jakości życia osób z niepełnosprawnościami. Sama ma SM (i nie, nie ma spółdzielni mleczarskiej). Po pracy słucha płyt winylowych i podcastów true crime.

    Powiązane artykuły